środa, 21 sierpnia 2013

Oświadczenie w sprawie Doroty Kubiak - odwołanego Skarbnika Miasta Zgierza

W dniu 26 lipca 2013 r. na wniosek Prezydenta Miasta Zgierza, Rada Miasta Zgierza podjęła uchwałę nr XXXVIII/413/13 w sprawie odwołania Skarbnika Miasta Zgierza. Poniżej przestawiam moje stanowisko w związku z wypowiedzią Pani Doroty Kubiak na XXXVIII Sesji Rady Miasta Zgierza.

     W pierwszej kolejności odnoszę się do kwestii projektu Uchwały Rady Miasta Zgierza w sprawie zawarcia porozumienia międzygminnego dotyczącego międzygminnej komunikacji autobusowej linii nr 3A łączącej Aleksandrów Łódzki - Miasto Zgierz - Gminę Zgierz – Stryków. W chwili obecnej nadal trwają prace nad ostateczną wersją porozumienia. Nie podpisano żadnego dokumentu rodzącego skutki finansowe dla Gminy Miasto Zgierz.Wynegocjowane porozumienie przed podpisaniem, będzie procedowane na Sesji Rady Miasta Zgierza w sierpniu 2013 r. Porozumienie to będzie podpisane po kontrasygnowaniu przez Skarbnika Miasta i uzyskaniu akceptacji Radnych. Co najważniejsze, w powyższej sprawie Pani Dorota Kubiak była informowana na bieżąco o postępach prac oraz ewentualnych kosztach i przychodach dotyczących nowej linii, które przedstawił Kierownik Miejskich Usług Komunikacyjnych (MUK) w Zgierzu, Pan Adam Kacprzycki. Potwierdzają to listy obecności na komisjach, nagrania czy protokoły. Świadczy to dobitnie o pełnej wiedzy Pani Doroty Kubiak. Sadzę, że taka postawa byłego Skarbnika Miasta wskazuje na sabotowanie powstania połączenia, które może okazać się kolejnym sukcesem tej kadencji, gdyż realnie wpłynie na zmniejszenie bezrobocia w naszym mieście.

     Projekt Uchwały Rady Miasta Zgierza w sprawie zawarcia porozumienia międzygminnego wraz z załącznikiem tj. tekstem porozumienia z uwzględnieniem przychodów, przedstawiony został przez Kierownika MUK do procedowania 12 czerwca 2013 r. W dniu 17 czerwca 2013 r. powyższy projekt został przekazany do Biura Rady. Dnia 25 czerwca 2013 r. na posiedzeniu Komisji Budżetu i Finansów pozytywnie zaopiniowano omawianą Uchwałę. Na tym spotkaniu była obecna Pani Dorota Kubiak, co potwierdza lista obecności. Zgodnie z nagraniem z posiedzenia komisji, Kierownik MUK Pan Adam Kacprzycki, uzasadniając potrzebę przyjęcia omawianej uchwały, przedstawił zarówno koszty jak i przychody związane z funkcjonowaniem linii 3A: 280 tys. złotych na IV kwartał 2013 r. – szacowane koszty, 120 tys. złotych – szacowane przychody. Dodatkowo poinformował radnych i wszystkich obecnych, w tym Panią Skarbnik, że realny wydatek dla budżetu miasta, bez uwzględnienia sprzedaży biletów na tej linii, będących dochodami Miasta może wynieść 160 tys. zł.

     W trakcie spotkania roboczego z przedstawicielami poszczególnych gmin, 25 czerwca 2013 r. powstała rozbieżność co do zapisów technicznych zawartych w projekcie porozumienia międzygminnego, w związku z czym postanowiono zorganizować spotkanie ze skarbnikami, sekretarzami i prawnikami jednostek. Na spotkanie w dniu 2 lipca 2013r. Panią Dorotę Kubiak osobiście zaprosił Kierownik MUK w Zgierzu. Na spotkaniu w dniu 2 lipca 2013 r. Panią Skarbnik reprezentowała Pani Małgorzata Błaszczyk – Naczelnik Wydziału Finansowego.
     W dniu 27 czerwca w wyniku zgłoszenia zastrzeżenia do tekstu porozumienia przez Gminę Aleksandrów Łódzki w drodze autopoprawki, wycofano tekst porozumienia z projektuUCHWAŁY NR XXXVII/410/13 RADY MIASTA ZGIERZA, informując Radnych o potrzebie dodatkowych konsultacji z sygnatariuszami porozumienia oraz o konieczności podjęcia niniejszej uchwały jako wyrażenia woli Rady Miasta Zgierza w sprawie tworzenia nowej linii komunikacyjnej (bez konsekwencji finansowych).Uchwałę podjęto.

     W przedmiocie braku kontrasygnaty Skarbnika Miasta Zgierza na porozumieniu z dnia 14 października 2011 r. w sprawie realizacji inwestycji: „Budowa kanalizacji sanitarnej i deszczowej w ul. Ozorkowskiej w Zgierzu oraz budowa sieci kanalizacji deszczowej w ul. Witosa, ul. Czereśniowej i ul. Dojazdowej w Zgierzu” - etap I, pragnę zauważyć, co następuje: w dniu 06.08.2010 r. Prezydent Jerzy Sokół podpisał list intencyjny w przedmiotowej sprawie, zaś 14.10.2011 r. w oparciu o list intencyjny podpisano porozumienie, w którym nie określono, ani wysokości kosztów, ani terminu realizacji zamierzonego przedsięwzięcia. Widnieje tam mój podpis oraz ówczesnego Pierwszego Zastępcy Prezydenta Miasta Zgierza Pani Bogumiły Kapusty. Pani Bogumiła Kapusta osobiście podpisała również aneks do przedmiotowego porozumienia (12.01.2012 r.), w którym to dopiero szacuje się koszty planowanej inwestycji.

     Co ważne, samo porozumienie, nie pozostawało w oderwaniu od budżetu zatwierdzonego przez Radę Miasta Zgierza, a przygotowanego przez Panią Skarbnik na rok 2011, a następnie na rok 2012 (w 2012 roku została zrealizowana inwestycja w ul. Witosa), jak i wprowadzanych do niego zmian (co znajduje swoje potwierdzenie w protokołach z sesji oraz komisji). Pani Skarbnik od początku przedmiotowej inwestycji miała pełną wiedzę na temat kwot jakie będą niezbędne dla jej zrealizowania, co znalazło swoje potwierdzenie w wykonywanych przez nią czynnościach zmian w uchwale budżetowej na rok 2011 oraz na rok 2012. Dysponując stosowną wiedzą nie odmówiła też kontrasygnaty w myśl art. 46 ust. 3 ustawy o samorządzie gminnym.


     W odniesieniu do braku kontrasygnaty Skarbnika na uchwałach: XXXIX/282/12, XXXIX310/12, XXX/311/12, XXXIII/348/13 dotyczących projektów współfinansowanych z środków zewnętrznych zaznaczyć należy, że Pani Skarbnik brała udział w posiedzeniach komisji, na których przedstawiane były projekty uchwał. Uczestniczyła także w Sesjach Rady Miasta, na których uchwalane były przedmiotowe uchwały i nie zgłaszała wówczas wątpliwości w powyższym zakresie (listy obecności, protokoły, nagrania). Zaznaczyć należy również, że każdy z wniosków (który wymagał podpisu skarbnika) składanych w ramach przedmiotowych uchwał intencyjnych, posiadał kontrasygnatę Skarbnika Gminy Miasto Zgierz. Kontrasygnata ta była udzielana przez Panią Skarbnik, która posiadała pełna wiedzę o charakterze i kształcie projektów już na etapie ich przygotowywania. Pani Skarbnik nie wnosiła wówczas żadnych uwag ani zastrzeżeń. Ponadto na uwagę zasługuje również fakt, iż momentem zawierania zobowiązania jest podpisanie umowy o dofinansowanie danego projektu, a nie złożenie wniosku do instytucji organizującej dany konkurs.

     Odnosząc się do projektu pt. „Zapewnienie dostępu do Internetu dla osób z wykluczeniem cyfrowym na terenie Gminy Miasto Zgierz”, zakłada się 100% finansowanie projektu ze środków zawartych we wniosku. Fundacja LEM – partner projektu, realizująca w Polsce analogiczne projekty wyliczyła, iż koszt utrzymania trwałości projektu wymaganych dokumentacją konkursową wyniesie dla 390 komputerów (dla szkół i najbiedniejszych zgierskich rodzin) 379.080,00 zł w okresie pięciu lat, nie jak wyliczyła Pani Skarbnik 5.700.000,00 zł. Na uwagę dotyczącą skuteczności aplikowania oraz zasadności ponoszenia kosztów związanych z przygotowaniem dokumentacji niezbędnej do aplikowania, odnieść mogę się tylko w jeden sposób – nabory mają charakter konkursowy, nie zawsze o otrzymaniu dofinansowania decyduje jakość przygotowanej dokumentacji. Zaznaczyć należy także, iż dokumentacja raz przygotowana może być wielokrotnie wykorzystywana w aplikowaniu na różne konkursy. W moim przekonaniu, nie aplikowanie o środki zewnętrzne świadczy o złym podejściu do możliwości finansowania inwestycji miejskich i zaprzepaszczeniu szansy na rozwój miasta.


     Odnosząc się do kolejnych kwestii w wypowiedzi Pani Doroty Kubiak stwierdzam, że w wyżej wymienionym oświadczeniu padły również nieprawdziwe informacje, dotyczące kwot wydatkowanych na media. Należy przy tym przypomnieć, że kwota przeznaczona na promocję Miasta w mediach, przewidziana została w budżecie przygotowanym przez Panią Skarbnik. Wśród pozostałych wydatków wskazanych przez Panią Dorotę Kubiak jako nieuzasadnione, znalazły się między innymi imprezy oraz usługi gastronomiczne. Jednakże tego rodzaju wydatki są stałą pozycją w budżecie. Zgodnie z Regulaminem Organizacyjnym Urzędu Miasta Zgierza, do zakresu działania Wydziału Promocji i Kultury należy organizowanie świąt, rocznic narodowych i miejskich, jak również wydarzeń kulturalnych oraz imprez promujących Miasto. Organizowane cyklicznie Święto Miasta od wielu lat wpisane jest w Statucie Miasta Zgierza. Podkreślam tu z całą stanowczością, że wydatki te nie były ponoszone jedynie za mojej kadencji. Na bezzasadność tych zarzutów wpływa również fakt, że wszystkie umowy na organizację miejskich imprez, wydarzeń kulturalnych i innych wydatków związanych z promocją Miasta, posiadają kontrasygnatę Skarbnika Miasta Zgierza.

     Ponadto oświadczam, iż pracownicy Urzędu Miasta Zgierza zatrudniani są zgodnie z ustawą o pracownikach samorządowych z dnia 21 listopada 2008 r. Obecnie w Urzędzie Miasta Zgierza zatrudniony jest jeden Asystent Prezydenta Miasta Zgierza na ½ etatu. Ponadto w okresie od 03.10. 2011 r. do 30.06.2013 r. zatrudniona była w wymiarze ½ etatu w charakterze Doradcy Prezydenta ds. Finansowych była skarbniczka UMZ. Obecnie, w zamian utworzono stanowisko zastępcy skarbnika, na którym do dnia dzisiejszego jest wakat.

     Zdecydowanie podkreślam, że jestem wymagającym pracodawcą, nietolerującym braku kompetencji i zaangażowania w wykonywaniu pracy przez pracowników. W kwestii podwyżek i nagród przyznawanych „swoim” pracownikom, należy podkreślić, iż Wydziały Finansowy i Księgowości (najliczniejsze wydziały w UMZ – łączna liczba pracowników - 32 osoby) podlegające bezpośrednio pani Skarbnik były traktowane w sposób wyjątkowo „swojski”. To właśnie pracownicy tych wydziałów byli nagradzani i wysyłani na szkolenia (29 szkoleń, 25 nagród, 9 osób – wzrost wynagrodzenia). Z przytoczonych danych wynika, że w UMZ docenia się i motywuje pracowników. Pani Skarbnik stwierdza, że miasto to nie korporacja, jednakże w świetle literatury przedmiotu, można zauważyć ewolucje poglądów na potrzebę rozwoju zarządzania publicznego, gdzie podkreśla się, że zachowania typu biznesowego powinny być wykorzystywane w organizacjach publicznych, jak również wskazane są procesy ekonomizacji min. marketyzacja prowadząca do pozytywnych zmian realizacji potrzeb zaspokajanych publicznie.

     Podsumowując okres współpracy z Panią Dorotą Kubiak należy postawić pytanie, dlaczego Pani Skarbnik nie reagowała na posiedzeniach komisji oraz na sesji w dniu 25. 04. 2013 r. omawiając i wprowadzając nowe inwestycje do budżetu? Czy nie powinna była odmówić kontrasygnaty, skoro miała najlepszą wiedzę o stanie finansów Miasta?


     Należy również wskazać, iż w dniu odwołania tj. 26.07.2013 r. Pani Skarbnik zapewniła, że miasto pozostawia w dobrej kondycji finansowej. Należy wskazać, że w dniu 31.07.2013 r. na rachunkach bankowych Miasta były zgromadzone środki w łącznej wysokości 72.391,66 zł, natomiast zobowiązania finansowe, jakie zostały uregulowane w okresie od 26.07 – 31.07.2013 r., stanowiły kwotę 654.331,33 zł, co spowodowało powstanie debetu w wysokości - 581.939,67 zł. W związku z brakiem środków finansowych, płatności za inwestycje zostały przesunięte na sierpień. W dniu 5.08.br. debet w rachunku bieżącym wyniósł – 2.349.439,66 zł. W związku z powyższym zostały podjęte stosowne decyzje, mające na celu ustabilizowanie sytuacji finansowej Miasta, w tym w szczególności optymalizacji ogólnego zadłużenia Miasta.


Należy zatem zadać pytanie, dlaczego dopiero prawie po 3 latach Pani Skarbnik ujawniła wszelkie jej zdaniem nieprawidłowości, wynikające z wewnętrznego obiegu dokumentów? Czy w związku z tym należycie wykonywała swoje obowiązki? Czy jej działania miały na celu ochronę interesów Miasta?

wtorek, 14 maja 2013

Ploty plotki, ploteczki czyli… podróże kształcą.

„Dalekie trzeba podejmować podróże,
kochając swoje domostwo”
G. Apollinaire


     Któregoś świątecznego popołudnia rozmawiałyśmy z mamą o wakacyjnych planach. Wspomniała wtedy, że pierwsze wyjazdy rozpoczęłam w wieku trzech lat. Nie było mowy o wyjeździe bez mojej ukochanej dużej lalki i oczywiście smoczka. Wtedy podróżowaliśmy głównie pociągami i autobusami. Potem już samochodem, aż w końcu pokonałam strach i nadszedł czas na pierwszy lot samolotem. Od tamtego czasu „oswoiłam się z lataniem”, lecz kiedy są silne turbulencje, albo lecimy podczas burzy, odczuwam wtedy silny niepokój.
     Czas mijał, do rodzinnego podróżowania doszło też zawodowe, związane chociażby z realizacją projektów międzynarodowych czy wykładami również za granicami naszego kraju. Kiedy zostałam prezydentem Zgierza oczywiście element wyjazdów służbowych nadal mi towarzyszy, zresztą tak jak i moim poprzednikom. Każda podróż czegoś uczy, jeżeli tylko potrafimy uważnie obserwować. Niektóre pozwalają na implementację nowych rozwiązań w naszej rzeczywistości. Już dawno temu przekonałam się, że „Polak potrafi”. Moje podróże uświadomiły mi, jakie my Polki mamy „skarby” w naszych domach. Wiele lat temu podczas wizyty służbowej w Holandii, zatrzymaliśmy się po drodze, aby rozprostować nogi. Pech chciał, że silnik samochodu ponownie nie chciał się uruchomić. Jedyne, co przyszło do głowy naszemu holenderskiemu kierowcy, to wezwanie pomocy drogowej. Na szczęście nasz polski kolega zaproponował, że my popchniemy samochód, a kierowca wrzuci drugi bieg. Oczywiście samochód ruszył, a Polak został przez Holendrów uznany za „cudotwórcę”.
     Odwiedzając znajomych we Francji okazało się, że nie możemy korzystać z toalety, aż do następnego dnia, dopóki nie przyjdzie umówiony hydraulik (a jakżeby inaczej!). Przyjaciel zdziwił się, że do naprawienia spłuczki wzywają fachowca, poprosił więc o klucz francuski i usunął usterkę. Francuzi okazali radość i podziw dla jego nieprawdopodobnych zdolności. Takich sytuacji można przytaczać bez liku. Podczas stażu naukowego w Marsylii pamiętam też moje zdziwienie i zaskoczenie, kiedy mieszkańcy z reguły późnym popołudniem wynosili na ulice przed domy folióweczki jednorazowe ze śmieciami. Nie wyglądało to bynajmniej elegancko. Jednakże późnym wieczorem ulica przejeżdżała śmieciarka i uprzątała wszystko. Zaskakująca dla mnie forma sprzątania miasta.
     Bodajże w 2005 roku, kiedy pracowałam na uczelni, służbowo poleciałam do Rumunii, do Bukaresztu. Byłam bardzo zdziwiona, wręcz zaskoczona czystością tej stolicy. Żadnych napisów na murach, psich odchodów czy „petów” na chodnikach. Kiedy studiowałam byłam na miesięcznych praktykach studenckich, wtedy jeszcze w NRD. Proszę sobie wyobrazić, jak odlegle to były czasy (ok. 25 lat temu), a już wtedy Niemcy segregowali śmieci. Przed blokami i w miasteczku akademickim stały odrębne pojemniki na szkło, plastik i papier. Tak doskonale wiem, że od wielu lat inne narodowości traktują segregację śmieci jako rzecz naturalną. My Polacy musimy jednakże zmienić nasze nawyki. Skoro inni potrafią, my zapewne też, to tylko kwestia chęci. Na pewno nie jesteśmy ani mniej pojętni, ani bardziej leniwi. Nie jesteśmy w końcu aspołeczni. Skoro wszyscy chcemy działać proekologicznie, chcemy żyć w czystym środowisku, takie też chcemy zapewnić naszym dzieciom, wnukom, prawnukom zacznijmy od segregacji śmieci. Już teraz musimy o tym myśleć.Przed nami decyzja do podjęcia: segregować śmieci czy nie? Moja wielka prośba: przynajmniej spróbujmy! Wierzę, że potrafimy to robić, musimy tylko chcieć!


„W ciężkiej dla wszystkich podróży życia 
nie godzi się własnych ciężarów na cudze barki zwalać”. 
A. Mickiewicz


Okiem Prezydenta. Dlaczego Ja?

„Burze, mgły nieraz dadzą ci się we
znaki. Myśl wtedy o tych, którzy
zaznali tego wszystkiego przed tobą
i powtarzaj sobie tylko: skoro inni
dali sobie z tym radę, można dać
sobie z tym radę”
Antoine de Saint – Exupery



     Wiem, że u niektórych wywoła to oburzenie. Świadoma jestem, że usłyszę falę krytyki na sesji Rady Miasta Zgierza. Jednak piszę to świadomie. Słyszałam już nieraz, że epatuję chorobą, że ciągle do niej wracam. Jednakże kiedy dowiaduję się o kolejnej osobie, która stanęła przed wyzwaniem największym z dotychczasowych, wtedy wiem, jak bardzo ona potrzebuje wsparcia. Takich osób jest wiele. 
      Niedawno podsumowałam  moje przeżycia związane z przebytą chorobą nowotworową, wydałam je pod tytułem „Moja opowieść o walce cierpieniu i zmianach”. Zadedykowałam tę historię wszystkim kobietom, które zachorowały na raka piersi i wszystkim tym, którzy zmierzyli się z nowotworem oraz ich rodzinom, przyjaciołom i znajomym, którzy byli przy nich. Wiele mnie kosztowało napisanie historii mojej choroby. Nie mam potrzeby obnażania własnych uczuć, a jednak to zrobiłam. Nie dla litości, współczucia, lecz dla chęci wsparcia innych chorujących osób. Bo wiem, jak jest ono ważne w takich chwilach, od tych, którzy to przeszli, którzy są tak samo w pewien sposób okaleczeni jak my. Nie jest to oznaka słabości, tylko naturalnej potrzeby, nikt nie jest cyber człowiekiem. Nie ma chodzących ideałów. Dopóki walczymy, żyjemy! Ta historia zakończyła się szczęśliwie. Nikt jednak nie wie, co przyniesie los. Życie jest pełne niespodzianek. Jednak nie można się poddawać, trzeba walczyć do końca. Bywają chwile, kiedy zmagamy się z własną samotnością, mimo że mamy obok siebie bliskie nam osoby. Każdy, kto przeżywał taką podróż, wie jednak, że choć nie wiem jak bardzo starałby się, gdzieś w głębi duszy zostaje skrawek naszej samotni. To nic złego, to wręcz naturalne. Każdy walczy w swoisty dla siebie sposób. Grunt, żeby chęć walki nigdy nie umarła. Być może moje przeżycia będą wsparciem dla innych, tak jak dla mnie była moja koleżanka, która zachorowała na raka mając zaledwie 28 lat i malutkie dziecko. Po 3 latach walczyła z przerzutem, ale żyje do dziś. Świetnie wygląda, ma figurę jak marzenie, syn wyrósł na pięknego młodzieńca, a mąż nadal jest przy jej boku. Takie historie też się zdarzają, co jest niezwykle budujące dla innych.
     Wiem jak ważne są badania profilaktyczne, do których wszystkich nieustająco zachęcam. Należy też zmienić styl życia. Bardzo ważne jest odżywianie się. Tak wiem, łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Trzeba się jednak trochę postarać. Wystarczy stopniowo choć jeden element wprowadzać sukcesywnie w życie. Badania potwierdziły, że odpowiednie odżywianie i aktywność fizyczna pozwalają zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka! Cóż może warto zmienić swoje nawyki żywieniowe, a przynajmniej wprowadzić do codziennego  menu choć małe zmiany. Może warto spróbować skorzystać z podanych poniżej podpowiedzi. 
• Codziennie pij: zieloną herbatę, wodę z cytryną lub tymiankiem, szałwią czy skórką pomarańczy lub mandarynki.
• Do przyrządzania potraw używaj: oliwy z oliwek, oleju rzepakowego, oleju z siemienia lnianego.
•Ogranicz spożycie cukru, wybieraj miód.
• Wybieraj pieczywo wieloziarniste, razowe, ograniczaj potrawy z białej mąki.
• Jedz owoce, zwłaszcza: maliny, wiśnie, jabłka, jagody, a także cytrusy: grejpfruty, cytryny, mandarynki, pomarańcze.
• Do gotowania ziemniaków dodawaj oliwy z oliwek
• Staraj się zastąpić czerwone mięso białym i jeść dużo ryb
• Zwłaszcza zimą i jesienią przyswajaj więcej witaminy D – makrela, łosoś, sardynki
• Brokuły, kalafior, fasolka szparagowa, brukselka, kapusta pekińska, buraki – o nich nie można zapominać.
• Na śniadanie jedz płatki owsiane najlepiej na mleku sojowym
• Mielone siemię lniane zmieszaj z jogurtem bądź mlekiem sojowym, pij przynajmniej raz w tygodniu, (zamiast siemienia lnianego możesz dodać 3 łyżki oleju lnianego przechowywanego w lodówce).
• Pokochaj pomidory i przetwory z pomidorów, pij sok pomidorowy
• Ugotuj flaczki z boczniaka, kurczaka i warzyw (marchew, pietruszka, seler). Boczniak stymuluje aktywność układu odpornościowego
• Czosnek i cebula to twoi sprzymierzeńcy. 
• Pokochaj gorzką czekoladę, jedz kawałek codziennie. Po posiłku zalecana jest gorzka czekolada z zieloną herbatą lub naparem ze świeżego imbiru.
• Codziennie jedz lub dodawaj do potraw: łyżeczkę kurkumy wymieszaną ze szczyptą pieprzu, czerwonej papryki i oliwą z oliwek.


W ramach populacyjnego Programu Profilaktyki Raka Piersi finansowanego przez Narodowy Fundusz Zdrowia z bezpłatnych badań piersi mogą skorzystać kobiety w wieku 50 – 69 lat, które w ciągu dwóch ostatnich lat nie wykonywały mammografii.
Zgierskie kobiety mogą takie badania wykonać w stacjonarnej pracowni diagnostyki mammograficznej w Zgierzu przy ul. Struga 2-4  po uprzednim zapisaniu się na badanie telefonicznie: 42 254 64 10 lub 517 544 004

Kobiety mogą też skorzystać z mobilnej formy diagnostycznej jaką są mammobusy, które docierają w różne rejony miasta, tak by mogło z badań skorzystać jak najwięcej kobiet.
W Zgierzu mammobus pojawi się tradycyjnie w ramach Jarmarku Zdrowia „Lecz się w Zgierzu” , który w tym roku odbędzie się w dniu 2 czerwca przed ratuszem miejskim. W zeszłym roku wykonano aż 100 badań.
Z okazji Światowego Dnia Walki z Rakiem Regionalny Ośrodek Onkologiczny przy Wojewódzkim Szpitalu im. Kopernika organizuje bezpłatne konsultacje z lekarzami onkologami oraz bezpłatne badania mammograficzne dla kobiet – bez skierowań.

Bądźmy dla siebie wsparciem i przykładem. Badajmy się nie tylko dla nas, ale dla naszych bliskich, dla tych, których kochamy, dla tych, którzy nas kochają.

środa, 17 kwietnia 2013

„Jeśli jest w polityce coś, czym gardzę, jest to typ węgorza, 
który jest tak giętki, że najchętniej ugryzłby się we własny ogon”. 
Margaret Thatcher 


     Na poprzedniej sesji Rady miasta Zgierza radny Andrzej Mięsok zgłosił projekt uchwały o likwidacji Ilustrowanego Tygodnika Zgierskiego, który wydawany był w naszym mieście przez ponad 20 lat. Wielka szkoda, że nie wpadł na ten pomysł dwa czy trzy lata temu, kiedy był Przewodniczącym Rady Miasta Zgierza, lecz dopiero teraz, kiedy jest zagorzałym oponentem obecnej „władzy”. Nie byłam zaskoczona tym faktem, ponieważ już od jakiegoś czasu trwały rozważania nad dalszymi losami ITZ-u. Już na początku mojej kadencji dokonaliśmy zmian: wprowadzono nową szatę graficzną, cenę, liczbę stron i częstotliwość wydawania. W obecnym kształcie ITZ liczy 24 strony, wydawany jest, co dwa tygodnie w większym nakładzie i kosztuje 1 zł, a co najważniejsze dla czytników, stał się prawdziwą gazetą. Przyniosło to oczekiwane rezultaty w postaci wzrostu sprzedaży. Populistyczny projekt uchwały poparła jednak większość, wybranych między innymi przez czytelników ITZ-u, radnych. Domyślałam się, że wielu radnych poprze ten projekt. Rozgorzała dyskusja. Wiele osób twierdziło, że ta gazeta to „tuba prezydenta”. Szkoda tylko, że sami tej „tuby” nie zlikwidowali, kiedy byli „u władzy”. Nie rozumiem postawy radnego Jerzego Sokoła, który głosował za likwidacją ITZ-u. Dlaczego w poprzedniej kadencji, kiedy był Prezydentem naszego miasta, sam nie złożył projektu uchwały o likwidacji ITZ-u? Zwłaszcza, że nakłady finansowe ponoszone na utrzymanie ITZ-u były wyższe niż obecnie. Jak mówi przysłowie „ punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Hipokryzja przez duże „H”. Składam wielki ukłon w stronę radnego Zaparta, który pomimo tego, że nie jest już Prezydentem Zgierza, to logicznie argumentował za utrzymaniem ITZ-u. Tyko sześcioro radnych głosowało przeciwko likwidacji naszej gazety: Zbigniew Zapart, Jarosław Komorowski, Grzegorz Maciński, Stefan Pelikan, Stanisław Skupiński i Justyna Zielińska. Oczywistym jest, że w czasopiśmie ITZ mamy możliwość pokazywania tego, co się dzieje w naszym mieście. Wiele osób boli i drażni fakt, że w gazecie są zamieszczane moje zdjęcia albo, że pada moje nazwisko. To zasadne, skoro w bardzo wielu organizowanych przedsięwzięciach biorę udział. Tego nie da się wymazać gumką. Ponad 2000 osób kupuje ITZ. Likwidując to czasopismo likwiduje się możliwość pokazania Prezydentowi tego, co dokonał i co dzieje się w mieście. Piękne polityczne zagranie. Rozumiem. Zostaję bez możliwości odniesienia się do tego, co pisze, np. Zgrzyt. W czasopiśmie ITZ zamieszczamy ogłoszenia o przetargach, odpowiedzi na interpelacje radnych, prezentujemy wydarzenia kulturalne, opisujemy to, co dzieje się naszych placówkach oświatowych: szkołach i przedszkolach. Zamieszczane są rozkłady jazdy autobusów oraz informacje o tym, kiedy i gdzie rozstawiane są fotoradary. ITZ to także miejsca pracy, należy o tym pamiętać. Jak Państwo doskonale wiecie od kilku miesięcy i ja zaczęłam pisać do ITZ-u. Chciałam, aby można było poznać i mój punkt widzenia na pewne sprawy. Chciałam mieć możliwość sprostowywania docierających do mnie nieprawdziwych informacji choćby, dlatego, że w obecnych na naszym lokalnym rynku innych gazetach opisuje się rzeczywistość według własnego subiektywnego uznania, a artykuły niekoniecznie oparte są na faktach. Czyżby moje artykuły tak przeraziły radnego Mięsoka, że postanowił natychmiast z tym skończyć? To wie już tylko on. Już Arystoteles stwierdził, że człowiek jest z natury zwierzęciem politycznym, co widać wyraźnie na sesjach Rady Miasta Zgierza, zwłaszcza wtedy, kiedy na sali obrad pojawia się Telewizja Centrum. Powiedzieć można wszystko, trudniej słuchającym oddzielić ziarno od plew. Ciekawa jestem, co i kiedy radni zaproponują w zamian za ITZ.

zima musi odejść bo wiosna nadchodzi...

„Wymagamy zawsze zbyt wiele... od innych” 
Bruno Ferrero


     Zima nie chce nas zostawić. Nawet ci, którzy ją lubią już chętnie powitaliby wiosnę. Tęsknimy za słoneczkiem, zieloną trawą, pierwszymi kwiatami, ciepłym powiewem wiatru. To nadejdzie, musi nadejść, ale póki co śnieg za oknem i mroźne powietrze. Mam jednak nadzieję, że kiedy już ten tekst będzie wydrukowany, słońce będzie zaglądać do nas przez okno, a my będziemy się uśmiechać i tęsknić …za latem, taka już nasza natura. 


     Tak, wszyscy poczuliśmy niedogodności związane z nieuprzątniętym śniegiem, pułapkami na chodniku czy drodze. Na pierwszy atak zimy byliśmy wszyscy przygotowani, nawet na nią czekaliśmy. Wigilia bez śniegu, cóż za rozczarowanie, ale nie pierwszy to już raz. Jednak tak mocno chcieliśmy śniegu na święta, aż w końcu nas wysłuchano i zgodnie z życzeniem mieliśmy śniegu aż nadto, ale na Wielkanoc. To nie tak miało być, chciałoby się powiedzieć. Jak donosiły media we wszystkich miastach Polski w tym roku wydatki na odśnieżanie w stosunku do ubiegłego roku wzrosły dwukrotnie. W Zgierzu również kwota ta sięgnęła miliona złotych. Jak dużo można zrobić za te pieniądze? Wybierajmy: dokończyć ul. Żytnią, naprawić dachy w przedszkolach, zrobić termomodernizację SP 12, rozbudować SP10? Ta lista jest bardzo długa, tak jak skala potrzeb w naszym mieście. Odśnieżać jednak trzeba, to jest oczywiste. Wiemy też jednak , że wielkanocny śnieg na „ lany poniedziałek” nie był już nam potrzebny. Każde dodatkowe odśnieżanie powoduje, że zabieramy pieniądze przeznaczone np. na kolejny plac zabaw dla dzieci. Kiedy zima się przedłuża przeliczam: kolejne odśnieżanie czy planowany remont wiaduktu na Czerwieńskiego? Trzeba będzie przesuwać pieniądze w budżecie. Czekam z niecierpliwością na wiosnę. Burmistrz pewnego miasta powiedział mi, że u niego mieszkańcy sami z własnej nieprzymuszonej woli odśnieżają chodniki przed ich domami. Odśnieżają choć nie muszą. Takie mają poczucie obowiązku i już. W naszym mieście też wiele osób dba o to aby usunąć śnieg i posprzątać przed swoja posesją. Robią tak, bo lubią porządek i nie stanowi to dla nich żadnego problemu. Ja również staram się odśnieżać chodnik przed moim płotem, nie czekając na odpowiednie służby. Byłoby nam wszystkim lepiej, gdybyśmy więcej dawali od siebie. „ Czasami wystarcza jedno miłe słowo, jedno pozdrowienie, jeden uśmiech. Potrzeba tak mało, by uszczęśliwić tych, którzy znajdują się obok nas. A wiec dlaczego tego nie robimy?” Czy naprawdę nic poza własnym podwórkiem już nas nie interesuje? A miejsce w którym żyjemy? Czy myślimy o ludziach idących właśnie tym chodnikiem? Tak, myślę o nich często, zwłaszcza wtedy, kiedy zbieram śmieci rzucone przez nich na trawę obok mojej bramy i zastanawiam się czy ten papierek od cukierka tak dużo ważył, że trzeba było natychmiast go wyrzucić zamiast schować do kieszeni? 

Spoglądając w pochmurne niebo głęboko wierzę, że i na moim podwórku zaświeci kiedyś słońce.

piątek, 29 marca 2013

Radosnych i głęboko przeżytych Świąt!



„Niech nasza droga będzie wspólna.
Niech nasza modlitwa będzie pokorna.
Niech nasza miłość będzie potężna.
Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, 
co się tej nadziei może sprzeciwiać.”

Jan Paweł II



     Z okazji Świąt Wielkiej Nocy proszę o przyjęcie najserdeczniejszych życzeń zdrowia, szczęścia, nadziei i siły w pokonywaniu codziennych trudności. Niech ten świąteczny czas pozwoli nam wszystkim odnaleźć w sobie to, co w życiu jest najcenniejsze: wiarę, dobroć i miłość.

     Niech Zbawiciel, który Zmartwychwstał dodaje otuchy i odwagi nam wszystkim.

      Radosnych i głęboko przeżytych Świąt!




poniedziałek, 18 marca 2013

Podłość ludzka nie zna granic.

     Dziwię się osobom, które zadają kąśliwe pytania odnośnie zdrowia moich zastępców i mojego. Żenująca wręcz jest arogancja osób zarzucających mi, że śmiałam zachorować i w związku z tym iść na zwolnienie lekarskie. Czyżby uważali, że los nie może im spłatać figla? Kto dał im gwarancję na zdrowie? Czy sami naprawdę nigdy nie chorowali? Jeśli tak, to gratuluję i zazdroszczę zarazem. W moim odczuciu jednak, nigdy nie wiadomo, kto z nas będzie następny. To przychodzi tak nagle i niespodziewanie. Choroba zaskakuje. Śmierć nikogo nie omija. Kiedy jesteśmy zdrowi wydaje się nam, że nieszczęścia dotykają innych. To nieprawda. Czy były prezes jednej z miejskich spółek ma absolutną pewność, że sam nie trafi na stół operacyjny, że w pełni zdrowia dożyje późnej starości? Ja również nie jestem nadczłowiekiem. Zdarzyło mi się zachorować, miałam zapalenie oskrzeli z wysoką temperaturą oraz zapalenie kłębuszków nerkowych. Kilka lat wcześniej stoczyłam walkę z nowotworem. Mam nadzieję, że już nigdy ta choroba mnie nie dopadnie. Czy na pewno tak będzie nie wiem i wiedzieć nie mogę, ale czy tylko dlatego muszę być napiętnowana? Ostatnia operacja zwieńczyła moją walkę z chorobą nowotworową, czego życzę wszystkim osobom zmagającym się z nią. Nie życzę choroby nawet wrogowi, ale nikt, naprawdę nikt, nie wie co go może spotkać. Czy dlatego, że chorowałam jestem gorszym człowiekiem? Czy dlatego, że w związku z tym nie byłam obecna w pracy jestem gorszym prezydentem? W moim odczuciu to po prostu podłe.

     Kolejny zarzut stawiany mojej osobie, to korzystanie z przysługującego mi ustawowo urlopu! Tak jak wielu osobom przysługuje mi prawo do 26 dniowego urlopu wypoczynkowego. Oczywiście go wykorzystuję i nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Prezydent też ma prawo do urlopu.

     Czy z powodu mojej nieobecności w Urzędzie Miasta Zgierza powstały jakieś zaniedbania. Nie. Jest to kwestia wiedzy, umiejętności i organizacji pracy. Odsyłam w tym miejscu do lektury z zakresu zarządzania. Dlaczego w tak podły sposób próbuje się pomniejszyć moje zaangażowanie w pracę? Staram się pracować najlepiej jak potrafię i poświęcam się pracy z pełnym oddaniem. Minione lata mojej kadencji traktuję jako dobre dla Zgierza. Tak szybko jak bym chciała nie udaje się wszystkiego realizować, między innymi z powodu uwarunkowań formalno – prawnych, finansowych czy polityki.

     Wiem, że zbliżają się wybory i będą używane wszelkie możliwe sposoby aby moją osobę przedstawiać w złym świetle. Wiem o tym, ale zrozumieć nie potrafię. To po prostu podłe. Ludzie, którzy zamiast kamieni używają pomówień, powinni zacząć każdy dzień od spojrzenia w lustro. Mam wrażenie, że większość z nich od dawna tego nie robi. To naprawdę smutne.

     Jak pisał E. Stachura „dajmy czasowi czas”, jeszcze niespełna dwa lata do wyborów i jedno jest pewne, wszystko będzie podlegało weryfikacji wyborców. Czas pokaże…

Parę słów na tematy trudne....


     Wiele trudnych tematów dla nas wszystkich pojawiło się ostatnio. Tym , który budzi najwięcej kontrowersji są opłaty za odpady komunalne. Od ponad roku nad tym problemem pochylał się zespól osób, aby znaleźć rozwiązanie najbardziej optymalne. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że „śmieciowy problem” dotknie nas wszystkich. Jest za to nadzieja, że nie będzie śmieci w lasach, w śmietnikach na przystankach autobusowych, itp. Nie będziemy już organizować jesiennej „akcji liść”. Tak ostatnia akcja była szczególna dla nas wszystkich. Corocznie oprócz worków z liśćmi wywoziliśmy bardzo dużo śmieci komunalnych (tony). To była dla wielu taka doskonała okazja, żeby opróżnić kosze. Tym razem podjęliśmy decyzje, wydawałoby się, że słuszną, aby worki z liśćmi zabierać bezpośrednio spod posesji. Sądziliśmy, że w ten sposób unikniemy wywożenia innych odpadów. Wyszło jak zwykle. Owszem, worki z liśćmi czekały pod posesjami, ale potem… To przeszło najśmielsze wyobrażenia! Przy osiedlach zabudowy jednorodzinnej utworzyły się wielkie wysypiska, które z nocy na noc powiększały się. Niepowtarzalna okazja wyrzucania śmieci, której ludzie nie mogli zmarnować. Polak potrafi. Oj tak! Cześć z nas okazała się bardzo operatywna. Pojawiły się głosy mieszkańców zabudowy wielorodzinnej. „ Pani prezydent proszę nie wywozić tych śmieciowisk, kto je zrobił niech je ma”, „ My w blokach płacimy regularnie od osoby za wywóz nieczystości i naszych śmieci na tych wysypiskach nie ma”, „ Nie będziemy płacić za bogatszych od nas mieszkańców domków jednorodzinnych”. Sami państwo ocenicie czy przytoczone wypowiedzi były słuszne czy nie. Jakby nie było, tony śmieci wymieszanych z liśćmi Miasto uprzątnęło.  Już niebawem tego problemu nie będzie, ale jak znam życie pojawią się nowe.

     Wprowadzenie opłat uchwałą Rady Miasta Zgierza za gospodarowanie i wywóz odpadów komunalnych w wysokości 10,- zł za segregowane odpady i 15 za niesegrowane są na porównywalnym poziomie jak w innych miastach o podobnej wielkości liczących od 50 do 70 tys. mieszkańców (wynoszą przykładowo: Kołobrzeg:10, 43 i 20, 83; Pruszków: 12, 50 i 20; Świdnica: 13, 50 i 22, 40). Uśredniona wysokość stawki opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi wynosi odpowiednio 10,29 zł za selektywne zbieranie odpadów i 16,14 w przypadku nie prowadzenia selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. Na dzień dzisiejszy, przed wejściem w życie Ustawy, opłaty za wywóz śmieci w Zgierskiej Spółdzielni Mieszkaniowej wynoszą 8, 97 zł na osobę. Różnica z obecnie uchwaloną stawką dla śmieci segregowanych wynosi 1, 03 zł

niedziela, 3 marca 2013

Dla kobiet, o kobietach…

                                                                               „Z kobietą nie ma żartu
w miłości czy w gniewie,
co myśli, nikt nie zgadnie, co zrobi,
nikt nie wie.”

Aleksander Fredro


     W pewnym wieku, z reguły już po urodzeniu dziecka okazuje się, że nagle w naszej szafie zamieszkał złośliwy chochlik, który zmniejsza nam ubrania. Nie wiadomo jakim sposobem psotny chochlik dostać się tam zdołał, ale to pewne, że znalazł się w miejscu zupełnie dla siebie niestosownym. Jakby tego było mało nagle odkrywamy, że nawet rajstopy się nam skurczyły. Nie możemy w to wszystko uwierzyć, mamy złe przeczucia i stajemy na wadze. No i oczywiście! Waga też zepsuta! Przecież to niemożliwe, bo po czym? Po tym malutkim ciasteczku do kawy, po tej kromeczce białego chleba ze smalcem o 21.30? Natychmiast radzimy się koleżanki jakiej diety cud nam potrzeba żeby wrócić do figury takiej, jak na ślubnej fotografii. Dieta jest prosta i nieatrakcyjna i nic dziwnego, że po trzecim dniu trzeba założyć kaganiec żeby nie pogryźć męża. No, ale jak już dochodzimy do ostatniego dnia, kiedy jemy tylko gotowanego kurczaka, kusi nas żeby dołożyć choćby listek sałaty, no i małą kromeczkę pieczywka, bo przecież ten kurczak nie wie, że tak nie wolno. No, dotrwałyśmy do końca tygodnia. Przychodzi poniedziałek i….. oj tam, oj tam, przecież do wakacji jest jeszcze sporo czasu, jak nic zdążymy schudnąć. W tym miejscu przytoczę zasłyszany kawał: 

„Elegancko ubraną panią zaczepia potrzebujący i prosi o finansowe wsparcie
- od kilku dni nic nie jadłem
- mój Boże -wzdycha z zazdrością kobieta, -chciałabym mieć tak silną wolę.”

     Niestety na tym się nie kończą nasze problemiki. Codzienna walka o pilota do TV – domowy atrybut władzy, to nic nadzwyczajnego. Odwieczną i w zasadzie nierozwiązywalną zagadką są skarpety. Jak to się dzieje, że z pralki wychodzą zawsze zdekompletowane. W szufladzie jest pełno tych nie od pary. Czy one są kanibalami? Nawet jak kupisz pięć jednakowych par, po praniu okazuje się, że one są już w innych odcieniach, porozciągane z różną intensywnością no i oczywiście nieparzyste. Cóż! Jednak, my kobiety potrafimy zrobić „coś z niczego” np. ugotować dwudaniowy obiad na porcji rosołowej, przerobić sukienkę na bluzkę itp. W zasadzie jesteśmy doskonałe. „Być kobietą, być kobietą…, ach kobietą być nareszcie, a najczęściej o tym marzę, kiedy piorę ci koszule albo… naleśniki smażę”. Nikt nie odgadnie, co kobieta ma w sercu na dnie. Niekiedy tęsknie spoglądamy przez okno i marzymy o naszym księciu z bajki i filmowym love story. Wtedy myśląc o miłości zadajemy sobie retoryczne pytanie „ …czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą”? Wróćmy do naszego księcia czy królewicza. Tak naprawdę nieliczne z nas zostają królewnami. Pozostałe wolą, a może muszą być rycerzami, walczącymi z przeciwnościami losu. Idziemy przez życie w słońcu i w deszczu. Kiedy trud walki doskwiera nam zbyt mocno zazdrościmy królewnom. Nierzadko się zdarza, że to właśnie my jesteśmy królewiczami dla naszych mężczyzn. Niekiedy kochamy za bardzo, miłością obsesyjną, której źródłem jest strach, strach przed samotnością, przed opuszczeniem. „Męczennico miłości, nie podziwia cię nikt, nie współczuje, choć prawdziwy i ogromny jest twój ból. Niewolnico miłości”. Kiedy ciągle liczymy na to, że on się zmieni, kiedy związek naraża na szwank naszą równowagę emocjonalną, nasze zdrowie z pewnością kochamy za bardzo. Ale czy warto? Nie, nie warto! Z całą pewnością nie warto!

     Pomimo tego, że kobiety reagują ze współczuciem i zrozumieniem na cudze nieszczęścia i problemy, niekiedy nie dostrzegają własnych. Jednak płeć piękna wbrew wszystkim potrafi być twarda jak skała. W latach 80 zaprawiły nas kolejki i system kartkowy. Hartowała nas historia. Nasze babcie i prababcie z racji powstań i wojen musiały być odporne, aby po śmierci męża wyżywić rodzinę i przetrwać.

     Polskie kobiety udowadniają swoją wartość nie tylko w domu. Jesteśmy świetne zarówno w pracy, jak i w pełnieniu wielu funkcji społecznych. Badania potwierdzają, że kobiety są bardzo dobrymi przełożonymi. Panie zajmują i powinny zajmować kierownicze stanowiska, ponieważ w roli menedżera są: rzetelne w pracy, uczciwe w relacjach z ludźmi, sprawiedliwe, skuteczne w negocjacjach, zorganizowane i nade wszystko zaangażowane w to co robią. My kobiety dobrze wypełniamy swoje aktualne role. Powinnyśmy jednak przyznać sobie prawo do awansu i zajmowania wyższych stanowisk niż aktualne! 

     Każda z nas może śmiało powiedzieć: „Tyle o kobietach wiem, jestem jedną z nich”.


Ploty, plotki i ploteczki czyli…. po co komu REAL MADRYT w Zgierzu?


     W Zgierzu ma powstać darmowa szkółka fundacji Realu Madryt. Jest szansa, że jeszcze w tym roku. Będzie ona finansowana nie z miejskich, ale z unijnych pieniędzy. Dzieci, które kochają piłkę nożną będą miały tam sportowe (i nie tylko) zajęcia. Będą się one odbywały pod okiem zgierskich trenerów, przeszkolonych wcześniej w Madrycie , oczywiście na Koszt Fundacji Realu Madryt. Zadaniem miasta, byłoby jedynie zapewnienie zaplecza technicznego ( boisko, sala gimnastyczna, sala wykładowa). Sądzę, że w tego rodzaju przedsięwzięcie byłoby można realizować na terenie MOSiR. Chętnych na treningi pewnie też nie zabraknie, ale priorytetem fundacji jest pomoc dla dzieci ze środowisk zagrożonych wykluczeniem społecznym. Nie chodzi bynajmniej o rywalizację ze zgierskimi klubami sportowymi : Włókniarz czy Boruta, ale o kształtowanie postaw społecznych i wychowanie poprzez sport. Dzieci z uboższych rodzin zdecydowanie z tej oferty będą mogły skorzystać, zwłaszcza, że nie trzeba będzie płacić składek członkowskich. To nie tylko dobra wiadomość dla dzieci, ale również dla rodziców, ich pociechy będą bowiem pod fachową opieką. Moim zdaniem, to bardzo dobry pomysł. Okazuje się jednak, że fundacja Realu Madryt bardzo niektórym w Zgierzu przeszkadza. Jednakże niech myśl Bruno Ferrero „wszystko co dajesz innym, dajesz sobie samemu” będzie dla nas wszystkich przesłaniem.

Ploty, plotki i ploteczki…. czyli dyskusja nad zgierską galerią


"Za każdym razem, kiedy widzisz biznes,
który odnosi sukces, oznacza to, 
że ktoś kiedyś podjął odważną decyzję”.
- Peter Drucker


     Wkrótce po objęciu stanowiska prowadziłam rozmowy z potencjalnym inwestorem. Upłynęły aż dwa lata i znowu wróciliśmy do tematu. Mam nadzieję, że jest realna szansa na powodzenie tego przedsięwzięcia. Wówczas musiało dojść jeszcze do porozumienia z prezesem PSS ZGODA. Na dzień dzisiejszy panowie osiągnęli konsensus i teraz potrzebna jest jeszcze dobra wola radnych aby nieopodal parku miejskiego na terenie znanej zgierskiej „ stodoły” lub jak ktoś woli „blaszaka” wybudowano nowoczesną Galerię. Ma tam powstać obiekt rekreacyjno – handlowo – usługowy. Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Ten obiekt da zatrudnienie około 250 osobom i oczywiście wpływy do miejskiego budżetu. Chcemy nowych miejsc parkingowych. Proszę bardzo, powstaną. W dodatku bez angażowania miejskich pieniędzy. W zasadzie dyskusja trwa wokół terenu należącego do miasta znanego jako „parking dla Tir- ów przy kurczaku”. Nie możemy bowiem dyskutować o terenie na którym zasadniczo ma powstać owa Galeria, bowiem on do miasta nie należy. Jeżeli ten sławny, a niepiękny przecież parking wydzierżawimy inwestorom, oni również wykorzystają go na cele parkingowe, bo tylko taki cel jest dopuszczalny prawnie. Ja widzę korzyści: nowa inwestycja – centrum rekreacyjno - handlowo – usługowe, miejsca pracy, wpływy do budżetu, miejsca parkingowe. Ładne zadbane miejsce, gdzie będzie można zjeść, zrobić zakupy, iść do fryzjera, zagrać w kręgle. Kusząca perspektywa. Na szczęście zdecydowana większość osób, z którymi miałam możliwość rozmowy na ten temat, też zdecydowanie popiera tę ideę. Chciałam podkreślić zaś jedną kwestię, że najbardziej krzyczy ten, który może mieć najwięcej do stracenia. To oczywiście naturalne i nikogo dziwić nie powinno. Nigdy, podkreślam nigdy, nic by nie powstało, bo zawsze znajdzie się grupa osób, której interesy są zagrożone. Nawet ci nieliczni oponenci nie mają wpływu na nasze upodobania do zakupów. Jest za to jedna korzyść, zamiast jeździć do łódzkich galerii handlowych, będziemy mieć swoją. Nie spowodują oni, że nasze dzieci nie będą kupowały znanych marek, których na ryneczku nieopodal nie dostaną. O dziwo, jakże często samych oponentów z rodzinami można spotkać w modnych łódzkich galeriach handlowych typu Manufaktura. Zadam jeszcze pytanie w zasadzie retoryczne. Czy nie ma ruchu w galerii na Kuraku? Śmiem twierdzić, że raczej nie ma miejsca na parkingu (na szczęście, niebawem ma być powiększony). Gdzie zatem jest problem? Ja go nie widzę. Przecież udałoby się coś nowego i ładnego wybudować, ludzie byliby zadowoleni. No cóż, czas pokaże. W zaistniałej sytuacji trafne wydaje się przesłanie: "nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga długiego czasu. Czas i tak upłynie”.


Zainteresowanych mieszkańców naszego miasta zapraszam na otwarte spotkanie informacyjne z władzami i inwestorami, które odbędzie się 11 marca o godz. 18.00 w Urzędzie miasta Zgierza.


sobota, 16 lutego 2013

Ploty, plotki i ploteczki czyli ….. historia pewnego kierowcy.


„Znacznie trudniej jest sądzić siebie niż bliźniego. 
Jeśli potrafisz dobrze siebie osądzić, będziesz mądry”.
Antoine de Saint-Exupéry


     W pewnym urzędzie od zarania dziejów pracował skromny kierowca. Woził wszystkich prezydentów przez cale długie lata, a musiało to być lat około trzydziestu. Nie chcę oceniać jego pracy, tego czy jeździł jak Hołowczyc, czy też nie. Pracował nienagannie, przynajmniej taka panuje opinia. Dlaczego żaden z kolejnych prezydentów go nie zwolnił? Nie wiem. Dlaczego nie zrobiłam tego ja? Pewnie z tego samego powodu jak na przykład mój poprzednik. Skoro byli z jego pracy zadowoleni dotychczasowi prezydenci, skoro dobrze pracował to dlaczego ja miałam go zwolnić?

     Tak było, aż do czasu pamiętnego wyjazdu służbowego, o którym media aż huczą. Pomówienia i plotki skłoniły mnie do napisania tych słów.

    O godzinie 10 rano wyjechaliśmy ze Zgierza. Jak zawsze usiadłam z tyłu, a naczelnik, który ze mną jechał, zajął miejsce obok kierowcy. Nikt z nas nie sądził, że coś może się wydarzyć. W zasadzie nawet nie rozmawialiśmy, bowiem ja czytałam książkę. W Warszawie zatrzymała nas policja do rutynowej kontroli drogowej. Kierowca wysiadł i poszedł do radiowozu. Ja nadal czytałam. Zaniepokoiła mnie jednak zbyt długa nieobecność kierowcy. Wysiadłam z samochodu aby się czegoś dowiedzieć. Policjant bardzo uprzejmie odpowiedział, że zaraz otrzymam wyjaśnienia. Wróciłam więc do naszego samochodu. Po chwili podszedł funkcjonariusz, poinformował nas, że kierowca po zbadaniu alkomatem ma wynik wskazujący na spożycie alkoholu i zapytał czy ktoś z pasażerów ma prawo jazdy żeby mógł prowadzić dalej pojazd? Oboje wyraziliśmy taki akces. Policjant stwierdził, że nie wypada aby prezydent woził naczelnika i tym samym zadecydował, że samochodem pojedzie mężczyzna. Tak też się stało. Kierowca został zatrzymany. Po powrocie wystąpiłam z pismem o przekazanie dokumentacji z powyższego zdarzenia, żebym mogła jako pracodawca mieć pełny obraz sprawy. Obecnie czekam na stosowne dokumenty.

     Zdaje sobie sprawę, że nie jest to sytuacja budująca pozytywny wizerunek, jednakże w żaden sposób nie miałam wpływu na to, co się wydarzyło. Obecnie trwa zażarta dyskusja wśród mieszkańców miasta, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Jak mam postąpić w stosunku do kierowcy? Nie ukrywam, ze jest to trudna decyzja. Mam odczucie, że jesteśmy na walce gladiatorów i czekamy czy kciuk będzie uniesiony do góry (oznaka ułaskawienia) czy skierowany na dół – żądamy krwi.

     Z całą stanowczością stwierdzam, że moim kierowcą już nie będzie. Naraził nas na niebezpieczeństwo, na możliwość utraty zdrowia lub życia. Stracił zaufanie. Nie oznacza to jednak, że nie można przynajmniej postarać się mu pomóc. Starszemu człowiekowi, który całe swoje życie zawodowe związany był z urzędem. Co będzie gdy okażę dobrą wolę i serce? Pomogę tak, jak staram się pomagać innym? Jeżeli tak się stanie, uczynię to nie ze strachu, ale wbrew plotkom. Jak pisze ks. J. Twardowski, ludzie różnią się od siebie.


„Niektórzy urodzili się od razu z przebaczającym sercem. … Przebaczą , wytłumaczą, zrozumieją nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem i tysiąc razy. ... Inni rodzą się z ciężkim charakterem jak czarownice, jędze, awanturnice , uparciuchy. … Ile się muszą nacierpieć żeby przebaczyć!... Najczęściej utożsamiamy się z tymi pierwszymi. Tych drugich bardzo łatwo potępiamy… Ileż jednak oni mogą mieć zasług, gdy walczą z czortem w swoim sercu, przezwyciężą go i powiedzą wreszcie: „przepraszam” lub „ przebaczam.”
Ks. Jan Twardowski


Ploty, plotki i ploteczki czyli …..wydarzyło się nocą.


„ Błąd łatwiej dostrzec niż prawdę, 
bo błąd leży na wierzchu, a prawda w głębi”.
J.W. Goethe



     Kolejny już raz zmagam się z plotkami. Cóż, takie jest życie. Moje naprawdę jest bardzo urozmaicone, jak żartobliwie powtarzam „nudy nie ma”.

     Żeby uniknąć dalszych dywagacji na temat mojej bramy, postaram się pokrótce wyjaśnić całe zajście. To prawda, że wydarzyło się to w nocy po Sesji Rady Miasta Zgierza. W moim odczuciu najgorsze jest kreowanie rzeczywistości opartej na plotkach. Niepostrzeżenie zaczyna się dostosowywać fakty by zgadzały się z krążącymi mitami, zamiast próbować stworzyć teorię, która byłaby zgodna z faktami.

     Po północy obudził mnie domofon. Wstałam, żeby sprawdzić co się dzieje. Sądziłam, że może jakiś żartowniś przechodził obok i postanowił zrobić mi pobudkę. Jednak kiedy spojrzałam na ekran monitora okazało się, że coś faktycznie wydarzyło się pod moją posesją. Kiedy szłam w kierunku bramy od razu rzuciło mi się w oczy, że zamknięta jest tylko jedna połowa. Pomyślałam , że córka jej nie domknęła, jednakże kiedy podeszłam bliżej spostrzegłam, że drugiej połowy po prostu nie ma. Leżała kilka metrów dalej. Zobaczyłam urwany siłownik, mocno naruszony murowany słupek, przekrzywioną furtkę, części od samochodu ( zderzak, tablicę rejestracyjną), jakąś torbę, potłuczone szkło. Zrozumiałam, że miał miejsce wypadek. Zdumienie sięgnęło zenitu kiedy zorientowałam się, że nie ma sprawcy. Na miejscu była już ekipa policyjna, strażacy, pogotowie energetyczne i sąsiedzi. Przez chwilę przemknęła mi myśl, że „ mój sympatyk” wyraził w ten sposób swoje uczucia. Kiedyś podczas kampanii otruto mi psa, więc pewnie dlatego mam takie skojarzenia. Zresztą, po tym co niektórzy na mój temat wypisują i „wygadują”, czasami nie dziwi mnie już nic. Mówiąc kolokwialnie ” ręce opadają” i tylko mi żal tych nieszczęśliwych zawistnych i podłych ludzi. Do czego można się posunąć, do jakich plugastw, próbując zniszczyć drugiego człowieka? Tak, tak właśnie wtedy myślałam. Rozmawiałam ze wszystkimi tam zebranymi , próbując dojść prawdy. Policja stwierdziła, że nie będzie problemu z odnalezieniem samochodu i naprawą szkody. Proszę jednak wyobrazić sobie moje zdumienie, kiedy nieoczekiwanie podszedł do mnie znajomy, mieszkający niedaleko, który stwierdził, że to jego syn uderzył w moją bramę. Natychmiast podeszliśmy do policjanta i sprawa się wyjaśniła. Tak, to prawda, że to bardzo bliska rodzina jednej z radnych (opozycyjnych), ale w moim odczuciu nie ma to najmniejszego znaczenia w zaistniałej sytuacji. Tego zdarzenia z polityką w żaden sposób nie łączę, bo i po co? Dla sensacji? Wbrew własnym odczuciom? Według mnie to zupełnie niepotrzebne, choć może zdaniem niektórych prowokacyjne i śmieszne. 

     Tak naprawdę zdarzyło się coś, czego nikt by nie chciał, ani ja, ani tym bardziej sprawca, ani jego rodzina. Ci ludzie sporo doświadczyli tej nocy, dlatego między innymi zgodziłam się, że wszystkie szkody zostaną naprawione (teraz prowizorycznie ze względu na porę roku, wiosną już prawidłowo) i na tym sprawa się zakończy. Nie chcę żadnego zadośćuczynienia. Mam jednak nadzieję, że na koniec całego zamieszania, wiosną , usiądziemy wszyscy w ogrodzie i powspominamy jakie to były odlegle czasy, kiedy nasze dzieci były małe. Jak mówi przysłowie: „ Małe dzieci - mały problem, duże dzieci - duży problem” Wszyscy wiemy, że młodość rządzi się swoimi prawami. Fiodor Dostojewski napisał: „ daj młodemu człowiekowi mapę do nieba, a odda ci ją jutro poprawioną”. Rodzice chcieliby żeby ich dzieci były idealne, żeby nie popełniały błędów, żeby świetnie się uczyły, żeby miały podobny do nich światopogląd ,…itd. Spójrzmy na siebie. Czy sami byliśmy tacy idealni, kiedy byliśmy młodzi? Czy mieliśmy same piątki? Czy nie buntowaliśmy się i nie okazywaliśmy tego? Najłatwiej jest plotkować i krytykować innych. Ja jednak zgodzę się z Konfucjuszem, który mawiał , że: …”prawdziwym błędem jest błąd popełnić i nie naprawić go” .

Na walentynki…. opowieść zgierskiej choinki.


     W życiu zdarzają się historie jak z bajki. Czy na pewno nie przytrafiają się one każdemu? Czy gdyby się nad naszym życiem zastanowić to nie znalazłoby się w nim choćby jedno szczęśliwe zakończenie? Choć jedno cudowne wydarzenie czy rozwiązanie problemu? Kiedy byliśmy małymi dziećmi i wierzyliśmy w bajki, marzyliśmy o tym, jakie będzie nasze życie. Leżeliśmy nocą w łóżku, zamykaliśmy oczy i marzyliśmy. Kiedy mamy już kilkanaście lub kilkadziesiąt lat świat bajek został gdzieś daleko za nami. Jednak każdy ma swoje małe tęsknoty czy niespełnione marzenia i gdzieś na dnie serca w tym zaciemnionym kąciku nadal chowamy iskierkę nadziei, że któregoś dnia to wszystko stanie się prawdą.

     Historia naszej zgierskiej choinki, która w Święta Bożego Narodzenia stanęła na pl. Jana Pawła II może wydawać się bajkowa, ale czy była? Kto to wie? Dzięki niej ktoś przeżył sentymentalną podroż w czasie, powrót do tamtych wspaniałych lat. Bez wątpienia znalazła się ona w naszym mieście z powodu pięknych miłosnych wspomnień. Kiedy pani Prezydent szukała sponsora choinki, zupełnie jak św. Mikołaj pojawił się tajemniczy „On”, który nam ją podarował. Wszyscy zastanawialiśmy się, co go do tego skłoniło?

Czy taka mogła być historia naszej choinki?

     Zaczęło się jak w bajce. Dawno temu, pewnego słonecznego dnia, spotkali się, bo tak zechciał los. Byli młodzi i szaleni. Ani ona, ani on nie czekali na żadne uczucie. Poznali się, podczas zorganizowanego przez grupę wspólnych znajomych wyjazdu. Wystarczyło jedno spojrzenie i jak za sprawą czarodziejskiej różdżki już nie mogli od siebie oczu oderwać. Jakaś magiczna niewidzialna siła przyciągała ich do siebie. Pojawiła się potrzeba bycia obok, dotknięcia się , choćby mimochodem. Nie przypadkiem szli razem, siadali obok siebie. Pragnęli swojej obecności, oboje wiedzieli , że ten wyjazd na pewno będzie dla nich wyjątkowy. Zapomnieli o innych, mieli sobie mnóstwo do powiedzenia. Tak, to była miłość przez zapatrzenie, zupełnie tak jak śpiewa Kora „ „kocham cię po prostu, kocham nieskończenie, kocham cie najpiękniej , bo przez zapatrzenie”.

     Wtedy nie było telefonów komórkowych, a oni mieszkali w innych miastach. Mimo to spotykali się codziennie. Czekali na siebie z niecierpliwością, kiedy brali się za ręce świat wydawał się piękniejszy. Z drżeniem serca rozstawali się, ale nie na długo, tylko do następnego dnia. Wydawało się, że nic i nikt nie zniszczy ich uczucia. Jednak nadszedł ten dzień, dzień nieunikniony, kiedy skończyło się. Czy któreś z nich znowu zanuciło te słowa, słowa piosenki Edwarda Stachury, które kiedyś niefrasobliwie śpiewali razem?:

„Świeciło słońce potem padał deszcz, jak w słońcu szliśmy wręcz pod deszczem
Tak samo w nocy jak i w biały dzień, płonęły oczy nam do siebie
Skończyło się; Miało wiecznie trwać; Już nie ma cię; Ach, jak szkoda nas; Już nie ma mnie
Mówiłaś: nigdy, nigdy nikt i nic rozdzielić w życiu nas nie zdoła
Mówiłem: zawsze, zawsze będę żyć, potężnie zawsze żyć, bo kocham 
Co robić teraz gdy się spadło z chmur na wielkie ziemi tej pustkowia
Co robić teraz gdy się skończył cud, wymódlmy razem go od nowa
Niech zacznie się i trwa wiecznie znów, niech zacznie się
Czy słyszysz mnie pośród gór i mórz
Odezwij się, odezwij się, odezwij się
Skończyło się; Miało wiecznie trwać; Już nie ma cię; Ach, jak szkoda nas; Już nie ma mnie
Pewnie razem już nie będą, ale czy nadal by chcieli? Miłość to też tęsknota."




„Gdy ktoś kocha różę, której jedyny okaz znajduje się na jednej z milionów gwiazd, 
wystarczy mu na nie spojrzeć, aby być szczęśliwym. 
Mówi sobie: „Na którejś z nich jest moja róża...”.
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę


My zaś cieszyliśmy się z tej cudownej choinki, która dekorowała nam miejski plac i była wyrazem pierwszej miłości do dziewczyny. Zawdzięczamy ją pewnej zgierzance. Której? Do dziś nie wiadomo.

środa, 6 lutego 2013

Kruchość życia


„Śpieszmy się kochać ludzi,
tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty
i telefon głuchy”
ks. J. Twardowski


     Zawsze się spieszę. Kilka lat temu, kiedy zakładałam ogród, celowo wybierałam większe krzewy i drzewka, ponieważ bałam się, że mogę ich nie zobaczyć kiedy urosną.  Byłam wtedy w  trakcie chemioterapii. Mój lęk był uzasadniony. Teraz jestem zdrowa i chcę zrobić jak najwięcej i oczywiście jak najszybciej.  Wbrew pozorom teraz też biegnę i biegnę bo boje się, że nie zdążę z realizacją tego wszystkiego co sobie założyłam. Wiem, że to irracjonalne. Cieszę się jak dziecko ze zrobionego nowego parkingu, placu zabaw czy oświetlenia ulicy. W urzędzie obowiązują procedury, wymogi formalno prawne. To wszystko czasami trwa i trwa, a moja niecierpliwość zmaga się na co dzień z cierpliwością.

     Na początku młodzi pracownicy żartowali, że nie nadążają za mną, źródło mojej energii zadziwia ich do dziś. Śmieję się, że ja po prostu nie mam czasu. Przyjmujemy jako rzecz oczywistą, że dożyjemy późnej starości. Każdy kto otarł się o śmierć, wie że tak być nie musi „nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna”. Żegnamy coraz młodszych ludzi. Odeszło już od nas kilku moich dobrych znajomych i przyjaciół. W minioną Wigilię, w dzień swoich imienin zmarła moja koleżanka, moja rówieśniczka. W czasach „podstawówki” mieszkałyśmy w sąsiednich blokach, tworzyłyśmy „paczkę”, chodziłyśmy razem na „prywatki” i ze wszystkimi znajomymi wysiadywałyśmy na ławeczce pod blokiem (takie to były czasy). Nie zapomniałam jej pięknych brązowych oczu, uśmiechu, bo po latach, kiedy los znowu  skrzyżował nasze drogi rozpoznałam ją bez problemu. Natknęłyśmy się na siebie w szpitalu, ona tam pracowała, a ja czekałam na operację. Zaglądała do mnie, przyniosła też zdjęcia z tamtych czasów. Cóż, dziś już jej nie ma wśród nas. Wydaje mi się, że nigdy nie jesteśmy gotowi na utratę bliskiej nam osoby, zwłaszcza gdy śmierć przychodzi nagle, bez żadnego ostrzeżenia. Szanujmy czas, szanujmy każdą chwilę naszego życia. Nie przepuszczajmy jej przez palce, a kiedy już to robimy, to róbmy to świadomie i z przyjemnością. Żyje się raz! Nie starajmy się jednak być kimś innym niż jesteśmy. Próbujmy wydobywać z siebie to, co w nas najlepsze. Nikt nie jest chodzącym ideałem i nikt nie jest bez grzechu. Ja też. Przeszłość skłania nas do refleksji, do pochylenia się nad samym sobą. Wybaczamy błędy innym, ponieważ sami je popełniamy! Jednakże jest wiele sposobów na doskonalenie samego siebie i warto z nich korzystać. Miłość do drugiego człowieka jest jednym z nich, a my  „kochamy wciąż za mało i stale za późno”.  Każdy z nas ma swoje marzenia. Życzę i sobie i innym by się one spełniały.  Znane jest powiedzenie „zastanów się dwa razy zanim poprosisz aby spełniło się twoje marzenie”. Jakie Państwo macie na ten temat przemyślenia?  Ja uważam, że „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, więc kiedy czegoś nie udaje mi się zrealizować wiem, że z pewnej perspektywy docenię to, a czas pokaże, że znalazło się dla mnie inne lepsze rozwiązanie. Niektórym wyda się to przewrotne. Trudno, mam do tego dystans. Idę do przodu drogą, którą obrałam  i wiem, że czas każdego jest ograniczony. Dlatego wciąż się śpieszę. Urzekły mnie słowa piosenki Edith Piaf, dlatego dedykuję  je Państwu:

„Nie, nic a nic, nie, nie żałuję niczego,
ani dobra które spotkało mnie, ani zła,
wszystko jedno mi jest .
Nie ,nic a nic, nie, nie żałuję niczego,
to spłacone, zamiecione, zapomniane,
mam gdzieś co działo się.
Wspomnieniami rozpaliłam już piec,
ni radości ni łez, nie potrzeba mi dziś,
zmiotłam miłosny żar, serca drżenie i lek,
na zawsze zmiotłam je,
zacząć od zera chcę.
Nie, nic a nic, nie, nie żałuję niczego,
ani dobra które spotkało mnie, ani zła ,
wszystko jedno mi jest.
Nie, nic a nic , nie, nie żałuję niczego,
życie me, jego blask, właśnie dziś
dzięki tobie zacząć się ma."
EDITH PIAF

Anioły czy demony ?



„Anioł, nawet wtedy, kiedy odejdzie, czuwa i dalej nas pilnuje. 
Przypomina matkę, która uczy dziecko chodzić. 
Najpierw trzyma je za ręce, a potem puszcza, 
ale wciąż patrzy, czy dziecko się nie przewraca”. 
ks. Jan Twardowski


     Wierzę w walkę dobra ze złem i w to, że dobro w końcu zwycięży. Nasuwają mi się słowa francuskiego pisarza „Czy nie lepiej byłoby zamiast tępić zło szerzyć dobro?”. Tak, tak byłoby lepiej, zdecydowanie lepiej dla nas wszystkich. W codziennym życiu spotykamy się z rożnymi ludźmi, dokonujemy świadomych wyborów. Często bez zastanowienia krzywdzimy innych nawet słowami. Bowiem słowa mają moc sprawczą: mogą leczyć bądź ranić, ale mogą nawet zabić. Czy zastanawialiśmy się nad młodym człowiekiem, który z powodu niespełnionej miłości popełnia samobójstwo? Ile demonów uwalnia się, kiedy znajomi „podpuszczają” kolegę do zrobienia czegoś absurdalnego? Ilu młodych ludzi ginie w wypadkach? Ile osób trafia do wiezienia? Dlaczego nie szanujemy wartości, wiary, przekonań drugiego człowieka? „Jeżeli ktoś poniża drugiego człowieka, sam ma niską duszę”. Czy można usprawiedliwić zachowanie osób, które zdewastowały szopkę przed kościołem w wigilię Bożego Narodzenia?

     Stając przed lustrem patrzymy na siebie, oceniamy się ale tylko powierzchownie – czy dobrze wyglądamy? Jednakże czy przemyka wam niekiedy myśl: czy widzę „anioła czy demona”? Czy jesteśmy dobrymi ludźmi, dobrymi sąsiadami, czy zainteresowaliśmy się innym człowiekiem? Czy ostatnio zrobiliśmy coś zupełnie bezinteresownie? Co wtedy o sobie myślimy? Zawsze możemy komuś podać rękę lub nie. Ile nas kosztuje jej wyciągnięcie? Nieraz to tylko kwestia czasu potrzebnego na wysłuchanie drugiego człowieka. „Wśród ludzi jest się także samotnym”. Często boimy się autentycznych relacji z innymi w obawie żeby nikt więcej już nas nie zranił. Więzi społeczne słabną. Teraz nie musimy wychodzić z domu żeby zagrać w kręgle, koszykówkę czy siatkówkę, wystarczy mieć komputer i odpowiednie gry. To cudowne i straszne zarazem. Błyskawiczny rozwój nowych technologii, informatyzacja społeczeństwa, to wspaniałe, ale zastanawiam się jakie będą tego konsekwencje za 20 lat? Mam na myśli relacje międzyludzkie. Dla mnie bycie z ludźmi i dla ludzi jest niezmiernie ważne. Człowiek jest przecież istotą społeczną. W hierarchii zaspokajania naszych potrzeb, po fizjologicznych i bezpieczeństwa, następują potrzeby miłości i przynależności. Każdy z nas taką potrzebę posiada i każdemu życzę jej zaspokojenia w jak największym stopniu. Funkcjonujemy w ramach grup odniesienia. Rodzina i przyjaciele są nasza podporą. „Przyjaciele są jak ciche anioły które podnoszą nas kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać” (Antoine de Saint Exupery). Często podpowiadam przyjaciółkom, że „Człowiek odkrywa siebie kiedy zmierzy się z przeszkodami”. Jak dobrze mieć bliską, zaufaną osobę, a jak cudownie grono takich znajomych. To dla nich chcemy wyjść z domu i spędzić z nimi czas. Zawsze z radością i niecierpliwością oczekuję spotkań z moimi koleżankami. Każda z nas ma swoje problemy, dobre i złe chwile, ale po to się spotykamy żeby się „wygadać”.  Podtrzymujemy się nawzajem „na duchu”. Najważniejsze jest to, że możemy na siebie liczyć w różnych sytuacjach w naszym życiu, nie tylko w tych dobrych, ale w złych przede wszystkim. Nie nazywaj każdego pochopnie przyjacielem, bowiem  słowa Martina Luthera Kinga mogą wtedy dotyczyć ciebie: „Na końcu będziemy pamiętać nie słowa naszych wrogów, ale milczenie naszych przyjaciół”.

     W tym ciągłym pośpiechu, nieustającej gonitwie, trzeba czasem na moment przystanąć, docenić zwykłe chwile, bo są ważne i piękne, bo po prostu są. Kiedy spoglądasz w niebo - doceń to, kiedy pijesz herbatę - doceń to, kiedy gotujesz obiad - doceń to. Przecież możesz to robić, a wiele osób tak bardzo by tego pragnęło, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele. Każda chwila którą lekceważysz została ci dana i mija bezpowrotnie, nie powtórzy się i nie wróci. Wykorzystaj ją, raduj się, a nawet płacz ze szczęścia. Kochaj małe codzienne rzeczy. Zawsze lepiej jest kochać niż nienawidzić. Kiedy zasypiam patrzę na figurki aniołów w mojej sypialni i chcę wierzyć, że ustrzegą mnie przed demonami.

     Kiedy budzą się demony? Kiedy coś nie idzie po twojej myśli? Kiedy ucieknie ci autobus? Kiedy jesteś nieuprzejmy bez potrzeby? Choć to niekiedy bardzo trudne starajmy się żeby demony nie miały do nas dostępu. Pozytywne nastawienie do ludzi, do codziennego życia powoduje, że znajdujemy szczęście, nawet jeżeli niekiedy wydaje się nam, że są to zaledwie jego okruchy.

     Czy zastanawiasz się jak wygląda świat kiedy go nie widzimy? Zamknij oczy. Kiedy niewidomy robi w sklepie zakupy, nie widzi że sprzedawca podaje mu przeterminowane produkty. Kiedy rozmawia na ulicy przez telefon komórkowy, nie dogoni złodzieja, który wyrwie mu go z ręki. Kiedy płaci za zakupy i dostaje resztę nie sprawdzi czy ktoś go nie obserwuje gdzie chowa portfel. Co ma zrobić w sytuacji, gdy za chwilę pod sklepem ktoś podejdzie do niego i poprosi o drobne na papierosy. Co w takiej sytuacji ma zrobić niewidomy człowiek? Ani ucieczki, ani obrony! Zamknij oczy i pomyśl jak ty byś się poczuł w jego sytuacji? Co byś zdziałał? Czy odrobina empatii wystarczy aby stać się lepszym człowiekiem? Może odrobina to za mało, ale od czegoś przecież musimy zaczynać. Ważne są próby jakie podejmujemy, a jeszcze ważniejsze jest to, żebyśmy je w ogóle podejmowali. Ci, którzy krzywdzą a powinni wyciągnąć pomocną dłoń, demony to czy anioły?

    Niestety niekiedy w tej ciągłej walce dobra ze złem, trzeba „władać mieczem”, choćby w obronie, bowiem: „Ten, kto zamierza czynić dobro, nie może oczekiwać, iż ludzie będą mu usuwać kamienie z drogi, ale musi być przygotowany na to, że mu je będą rzucać na drogę” (Albert Schweitzer).

"Moja wigilijna opowieść"


     W sobotę padał deszcz, resztki śniegu powoli topniały, z niepokojem myślałam o niedzieli. Zorganizowaliśmy drugą zgierska wigilię. Tak się cieszyłam, że znowu spotkamy się wszyscy na placu Jana Pawła II. Ubiegłoroczne spotkanie wigilijne zebrało pochlebne opinie, dając nam wszystkim radość. Na tę niedzielę zgłosiło się bardzo dużo osób, które chciały współtworzyć to wydarzenie włączając się do śpiewania kolęd. To naprawdę budujące, że zaangażowała się młodzież, dzieci, nauczyciele. Jednakże zawsze pogoda warunkuje frekwencję. W niedzielę wcześnie rano nadal chmury wisiały nad miastem, jednak z godziny na godzinę wypogadzało się, słoneczko nie dało za wygraną i zaświeciło dla nas w ten wyjątkowy czas. To dobrze, że ludzie chcą ze sobą obcować, wychodzą z domu, cieszą się. Największą radość sprawiły dzieciom pamiątkowe zdjęcia z Mikołajem i reniferami. Zimowy chłodek wzmagał apetyt, ale pyszne gorące pierogi, kapusta z grochem i zupa grzybowa rozgrzewały każdego. Płynące ze sceny kolędy wywoływały wzruszenie… Gloria in excelsis…... Księża uduchowili nas modlitwą. Kiedy dzieliliśmy się opłatkiem czuliśmy się jedną wielką rodziną. Zapadł zmrok. Oświetlony plac, piękna nowa choinka, ale przede wszystkim mili, życzliwi, uśmiechnięci ludzie, to wszystko tworzyło niezapomniany klimat. 

     Tak jak kiedyś, kiedy byłam dzieckiem. Jak wiele się zmieniło od tamtej pory. Wigilię szykowała babcia. Nie zapomnę jednego wyjątkowego dania, którego po śmierci babci już nikt z rodziny nie potrafi przygotować. Babcia miała (teraz po niej mam ja) wyjątkowy wtedy w moim odczuciu żeliwny czarny garnek (nazywałam go wtedy garnkiem od diabła) i w nim przygotowywała grzyby, których smaku nie zapomnę nigdy. Były też oczywiście tradycyjne potrawy: karp, śledzie, ziemniaki, makiełki, kompot z suszu, kapusta z grochem, ale nic nie zastąpiło grzybów. Będąc małą dziewczynką bardzo bałam się Mikołaja, tak bardzo, że płakałam kiedy mnie przepytywał, czy byłam grzeczna, czy jadłam. Ponieważ byłam strasznym niejadkiem zawsze łkając obiecywałam mu poprawę. Dlatego też starałam się nie odstępować mamy i babci dopóki nie przyszedł. Obok w pokoju w rogu stała zielona choinka, ubrana własnoręcznie robionymi łańcuchami, gwiazdkami i cukierkami, czekał zastawiony stół, a my czekając na Mikołaja krzątaliśmy się w kuchni. Pewnego wigilijnego wieczoru wymknęłam się cichutko po cukierka z choinki i wtedy stało się najgorsze, właśnie w tym momencie kiedy byłam sama w pokoju, który oświetlały tylko choinkowe lampki przyszedł ON, w czerwonym kubraku z wielką białą brodą, workiem na plecach i przemówił do mnie tubalnym głosem. Nie da się tego opisać w jaką popadłam rozpacz, próbowałam płacząc przedostać się do mamy, ale bezskutecznie. Na szczęście mama przyszła z odsieczą i mogłam skryć się za nią. Uff! Takie to były czasy…

     Parę lat później, kiedy siedzieliśmy już całą rodziną przy wigilijnym stole, wujek usłyszał, że do sąsiadów ktoś od jakiegoś czasu puka do drzwi. Okazało się, że kolega z wojska naszego sąsiada dostał nieoczekiwaną przepustkę więc postanowił go odwiedzić, jednak nikogo nie zastał. Tak więc mieliśmy na kolacji żołnierza. Stało się zadość staropolskim obyczajom i wolne miejsce przy naszym stole zajął „wędrowiec”. Do dzisiaj szanujemy tradycje i zawsze na stole dostawiamy ten „symboliczny talerz” więcej.

    Nie zapomnę również wigilii spędzonej w górach u rodziny mojego taty. Tam naprawdę na stole leżało siano pod obrusem (a nie tylko symbolicznie na talerzyku), przyszli też kolędnicy i wszyscy razem pięknie śpiewaliśmy. Czekaliśmy na pierwszą gwiazdę nim zasiedliśmy do stołu. Czas zdawał się mieć inny wymiar. 

     Teraz w święta, aby podtrzymywać więzi rodzinne zawsze spotykamy się całą rodziną (rodzice, ciocie, wujkowie, kuzynostwo) po kolei u każdego z jej członków. Na mnie w mijającym roku przypadła Wielkanoc. Uważam, ze to dobry zwyczaj lecz musimy zadbać o to, aby nasze dzieci go pielęgnowały. 

     W tym roku dla mnie niezwykle ważne i autentyczne są słowa ks. Jana Twardowskiego „Pomódlmy się w noc Betlejemską, noc szczęśliwego rozwiązania, by wszystko się nam rozplątało, węzły, konflikty, powikłania”.

     W tym świątecznym okresie należy również pamiętać aby znaleźć czas na odrobinę refleksji i pochylenie się nad samym sobą. Trzeba próbować wydobywać z siebie to, co najlepsze. Nikt nie jest chodzącym ideałem! Wybaczamy błędy innym, ponieważ sami je popełniamy! Jednak pozytywne nastawienie do ludzi, do codziennego życia powoduje, że znajdujemy szczęście, nawet jeżeli niekiedy wydaje się nam, że są to zaledwie jego okruchy. Powiadają – „Na szczęście trzeba sobie zapracować”. Zatem pracujmy! Wszystko co najlepsze jeszcze przed nami!

Wspomnienie o babci i dziadku.


     Obchodzony niedawno Dzień Babci i Dziadka uczciliśmy koncertem: „W krainie operetki i musicalu” w wykonaniu wspaniałych zgierskich artystów: Jagody Wiktorskiej – Zając i Wojciecha Strzeleckiego, na co dzień występujących na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi. Wszystkim widzom dostarczył on  niezapomnianych wrażeń i wzruszeń, dla mnie zaś ponadto stworzył możliwość, aby zapukać do Państwa serc. Pragnę bowiem z Wami wszystkimi przekazać naszym Babciom i Dziadkom szczególne pozdrowienie. Czynię to odwołując się do słów zaśpiewanych przez Mieczysława Fogga:


„W kalendarzu jest wciąż taki dzień
Przeznaczony wyłącznie dla Ciebie
Pośród innych ukrytych dat
Niby w książce ukryty kwiat
Znikną chmury i troski i cień
Słońce wyjdzie na spacer po niebie
W kalendarzu jest wciąż taki dzień, taki dzień
Przeznaczony wyłącznie dla Ciebie…”


     My, dorośli dojrzali ludzie w większości możemy już tylko wspominać nasze babcie i naszych dziadków. Jakże odlegle to były czasy i jakie budzą nostalgiczne wspomnienia. Dla wielu z nas słowa i „…pamięć już posłuszna gdy przeszłość przychodzi z babcią co na werandzie cerowała dziurę, bez nożyczek zębami przegryzając nitkę” powodują, że zamykamy oczy i powracają tamte dni….. Dla mnie są one bardzo ciepłe, choć czasy były niełatwe, a rzeczywistość twarda jak skała. „Zdarzenia, o których chcę ci opowiedzieć, znasz równie dobrze jak ja, moje słowa mają być tylko drogowskazem, który powiedzie cię w znajomym kierunku. Daj rękę, pójdziemy wstecz...”

     Taty mojego taty pamiętać nie mogę, ponieważ nie żył już kiedy przyszłam na świat. Natomiast dziadek Maciej zmarł kiedy miałam rok i kilka miesięcy. Cała rodzina do dziś wspomina jak budziłam dziadka. Łapałam go za nos i krzyczałam „dziadek wstań, dziadek wstań”. Kiedy szedł ze mną na spacer zawsze biegłam, a on starał się za mną nadążyć. Kiedy wracaliśmy było pewne, że bez dziur w rajstopach na kolanach się nie obyło. Wieczorami śpiewał, ja tańczyłam w rytm piosenki, a dziadek mówił „niunia tupnij nóżką, a ja tupałam ochoczo. Natomiast babcia Stanisława bardzo chętnie opowiadała mi historie naszej rodziny kiedy przeglądałyśmy pudełka ze zdjęciami, zabierała mnie w odwiedziny do bliższych i dalszych krewnych, pielęgnowała tradycje rodzinne, była dla mnie skarbnicą wiedzy. Zawsze coś robiła: szyła, gotowała, prała, a ja nieustanie starałam się jej towarzyszyć. Bardzo lubiłam dzień prania, schodziłyśmy wtedy do pralni w piwnicy i tam odkrywałam tajemniczy świat moich wyobrażeń. To ona nauczyła mnie szyć.

     Byłam dumna, że sama potrafię wyczarować sukienkę dla dużej lalki. Potem kiedy na świat miała przyjść moja córka, pierwsze komplety pościeli również z wielką radością dla niej uszyłam. Jak możecie się domyślać oczywiście w asyście babci. Będąc małą dziewczynką uwielbiałam koty i zawsze, wbrew oporom mamy, przemycałam je do domu. Babcia zawsze pomagała mi w tym „procederze”. Będąc nastolatką czy dojrzałą kobietą zawsze jeździłam do niej po poradę, po pocieszenie w trudnych życiowych chwilach. Była moją ostoją do końca.

     Obydwie moje babcie przeżyły drugą wojnę światową. Ich opowiadania przybliżały mi tamte ciężkie czasy. Babcia Stanisława była w obozie pracy w Niemczech. Opowiadała o głodowych racjach żywnościowych, rygorze i ciężkiej pracy. Jedynie podczas nalotów, chowając się w ogrodzie pod krzewami agrestu i porzeczek najadała się do syta. Natomiast babcia Aniela podczas „łapanki” uratowała życie małej żydowskiej dziewczynce. Nie była wylewna, nie chciała o tym opowiadać. Była dzielną, skromną i raczej zamkniętą w sobie kobietą.

     Już wtedy w dzieciństwie dowiedziałam się, że wszyscy mamy swoje cierpienia i chociaż ich ciężar i głębia są dla każdego inne, barwa żalu jest wspólna dla wszystkich. Moje babcie i dziadkowie już nie żyją, lecz w mojej pamięci pozostaną na zawsze. Jeżeli Tobie ma jeszcze kto powiedzieć wnusiu, wnuczko, doceń to, uszanuj i skorzystaj z doświadczeń i mądrości życiowej babci i dziadka. Te karty historii twojej rodziny wciąż są jeszcze zapisywane. To takie oczywiste ale jakie piękne.

     Ja nigdy nie widziałam żadnej mojej babci w spodniach. W tamtych czasach babcie nosiły sukienki bądź spódnice. Teraz jest inaczej. Nie oznacza to, że jest gorzej. Współczesne babcie i współcześni dziadkowie są równie cudowni jak ci których wspominamy, bo łączy ich jedno - miłość do wnuków.

Miłość bowiem jest taka sama „W naszym życiu, podobnie jak na palecie malarza jest taki jeden kolor. Nadaje on sens życiu i sztuce. Tym kolorem jest miłość”.

     Obecnie szybko zmieniające się otoczenie, nowoczesne technologie sprawiają, że babcie i dziadkowie odkrywają w sobie nowe pasje, nowe zainteresowania. Korzystają z kształcenia ustawicznego biorąc choćby udział w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Chodzą na basen, na gimnastykę, uprawiają sport, ale nadal czytają Wam książki, opowiadają bajki, robią na drutach czy majsterkują. Szanujmy ich wybory, ich chęć do ciągłego poznawania świata. To cudowne jak oni potrafią wspaniale cieszyć się życiem, doceniać piękne chwile i bawić się. Kiedy byłam na balu karnawałowym emerytów i rencistów jakże wspaniale się ubawiłam. Kiedy zaczynała gra orkiestra sala natychmiast wypełniała się tańczącymi parami. Cóż za temperament, a jakie wspaniałe przebrania, zewsząd epatowała radość. Proszę mi wierzyć, tak wspaniałej zabawy można życzyć ich wnukom i wnuczkom. Babcie i dziadkowie potrafią wspaniale godzić swoje życie osobiste, zawodowe z opieką nad wnuczkami i wnukami. W Polsce istnieje nadal niezastąpiona „instytucja babci i dziadka” z całym szacunkiem dla wychowania w żłobku, przedszkolu i szkole.Różne są w życiu „pory roku", jeśli czujesz że akurat zbliża się zima, pamiętaj jest takie serce, które zawsze Cię ogrzeje.

    Kochane Babcie i kochani Dziadkowie dziękujemy Wam za troskę i opiekę, za to że zawsze nam pomagacie i troszczycie się o nas. Gdy byliśmy mali, braliście nas na kolana i opowiadaliście bajki lub historie z Waszego życia. Dzięki Waszej nauce i mądrości potrafimy wybaczać błędy i okazywać miłość innym ludziom. W dzieciństwie tłumaczyliście nam prozę życia, może wtedy nie rozumieliśmy tego, ale z pewnością teraz ta wiedza się nam przydaje. Przyczyniliście się do naszego wychowania. Czy możemy za tę ogromną miłość Wam się odwdzięczyć?

Z okazji Waszego święta życzymy Wam zdrowych stu lat życia, szczęścia i spełnienia marzeń. Dziękujemy Wam za wszystko!!